Disco kac
Łukasz
Zaranek to społecznik od lat zaangażowany w publiczne życie swego miasta,
terapeuta zajmujący się osobami niepełnosprawnymi, a także autor, który nawet
swoją twórczością zdaje się wypełniać narzuconą sobie społeczną misję.
Zadebiutował utworem „Nadyia”. Jej pomysł przyszedł mu do głowy, gdy pracując
jako didżej w dyskotekach bywał świadkiem scen, które mogłyby zszokować
niejednego rodzica.
„Nadyia”
to przestroga. Niewielka objętościowo nowelka, „etiudka literacka”, której
akcja krąży wokół przypadkowego i tragicznego zdarzenia. Autor mocnymi słowami
zwraca uwagę na zagrożenie, które pojawia się, gdy młodzież imprezując traci
nad sobą kontrolę bądź topi smutki w alkoholu, narkotykach i przygodnym seksie…
Młody
człowiek, bywalec dyskotek, budzi się po upojnej nocy, niewiele pamiętając i
walcząc ze skutkami gigantycznego kaca. W trakcie lektury odczuwamy niesmak,
który przeradza się w odrazę, ale stopniowo odkrywane upiory przeszłości
powodują, że nasz osąd łagodnieje. Kiedy zaczynamy współczuć bohaterowi – w
jego domu pojawia się „kumpel”, zwiastun złych wieści. Bohater niechętnie
przypomina sobie dramatyczne okoliczności imprezy. Jeszcze się łudzi, że to zły
sen, ale fakty są nieubłagane… „Kumpel” proponuje rozwiązanie, które być może
pozwoli wykpić się od odpowiedzialności. Jak postąpi Max? I jaką rolę odegra
tajemnicza Nadyia?
Łukasz
Zaranek zwrócił uwagę na poważny problem i odniósł się do niego. Trzeba mu
przyznać, że nie obawia się nazywać rzeczy po imieniu, a dosadny język potęguje
to wrażenie. Niestety, książka nie jest pozbawiona mankamentów. Czego
zabrakło? Wnikliwej i fachowej pracy redaktorskiej. Oczywiście to debiut, na
pewne sprawy można zatem przymknąć oko. Doświadczona osoba wychwyciłaby jednak
niekonsekwencje oraz usunęła zdania niepotrzebnie tłumaczące to, co i tak jest
oczywiste. Wydaje się, że książka została wydana w nadmiernym pośpiechu.
Szkoda, bo szlachetnemu przesłaniu autora odebrano w ten sposób siłę rażenia.
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości portalu:
Serdecznie dziękuję.
Nie tylko młodzież nie zdaje sobie sprawy z konsekwencji swojego postępowania. Coraz częściej zdarza się to także dorosłym.
OdpowiedzUsuńSłuszna uwaga...
UsuńMam nadzieję, że następna książka tego autora będzie lepsza ; )
OdpowiedzUsuńJuż jest następna książka "Torsje", jeszcze nie czytałam, ale zamierzam.
UsuńTemat poważny i nie najłatwiejszy, ale warto go poruszać.
OdpowiedzUsuńZaintrygowała mnie tematyka, szczególnie pisana z perspektywy osoby która była świadkiem różnych dziwnych zachowań na dyskotekach...
OdpowiedzUsuńTematyka rzeczywiście godna zajrzenia. Pomiomo mankamentów dałabym tej książce szansę.
OdpowiedzUsuńProblem jest duży, dlatego polecam pomimo mankamentów...
UsuńFajnie, że powstają książki poruszające takie problemy. Ja osobiście uwielbiam takie klimaty, dlatego, przymykając oko na niewielkie wady, z chęcią bym ją przeczytała.
OdpowiedzUsuńTakie książki ,,przestrogi'' są bardzo potrzebne, żeby uświadomić innym realne zagrożenie, jakie może czyhać wokół nas. Osobiście z ogromną ciekawością poznam powyższa nowelkę.
OdpowiedzUsuńFabuła bardzo mnie zainteresowała. Co do niezbyt dobrej pracy redaktora...niestety, ostatnio zauważam to coraz częściej.
OdpowiedzUsuńCiekawa tematyka, chociaż zawsze istnieje ryzyko, że książka z mądrym przesłaniem może zamienić się w nudne pouczanie, spointowane sławetnym "a nie mówiłem?". Interesujące, jak poradził sobie pan Zaranek :)
OdpowiedzUsuńPoważny temat, ciekawa jestem jak zrealizowany. Szkoda tylko, że książka odrobinę niedopracowana, bo to psuje efekt.
OdpowiedzUsuńNie jestem ekspertem, tylko zwykłym czytelnikiem, ale z moich obserwacji wynika, że początkujący autorzy - bez względu na wiek - często uważają redakcję czy korektę za coś zupełnie zbędnego, a szkoda, bo można w ten sposób zaprzepaścić ciekawe pomysły.
OdpowiedzUsuńA tu się zgodzę z Tobą, że w niektórych przypadkach self-publishingu autorzy rzeczywiście nie doceniają korekty i redakcji i z tego nie korzystają. Tutaj jednak autor tradycyjnie zaniósł swój produkt do wydawnictwa i powinien liczyć na fachową pomoc. Naprawdę miał świetny pomysł, temat ważny, kompozycja zdradza talent w konstruowaniu powieści, natomiast kilka rzeczy w narracji zgrzytało. Też nie jestem ekspertem, tylko zwykłym czytelnikiem;)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa problematyka, nawet jak na ediutkę. Szkoda, że strona redakcyjna taka niedopracowana.
OdpowiedzUsuńBrzmi intrygujaco, mysle, ze przeczytam, jesli kiedys bede miala okazje :-).
OdpowiedzUsuńTematyka rzeczywiście ciekawa i bardzo na czasie, szkoda tylko, że książka nie została dopracowana pod względem redakcyjnym.
OdpowiedzUsuńRewelacyjna tematyka! Ja tam mam problem z dysortografią, więc niedociągnięć pewnie nie zauważę :)
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że czuję się zainteresowana tą nowelą. Tym bardziej, że autor nie boi się konkretów. Nie bacząc na te redaktorskie potknięcia, chętnie zabrałabym się za ten tytuł.
OdpowiedzUsuńZa tą raczej podziękuję.
OdpowiedzUsuńCzytałam tę książkę rok temu, a później miałam jeszcze przyjemność poznać kolejny tytuł autora "Torsje". Obie poruszają ważne, trudne tematy, obie warte przeczytania z pewnością i przemyślenia także, natomiast chciałabym odnieść się do redakcji i korekty. "Nadyia" została wydana przez wydawnictwo, które niestety źle jest postrzegane w chwili obecnej przez wielu autorów, z racji problemów z zapłatą, tantiemami i pewnie jeszcze kilkoma innymi sprawami. Wydawane przez nie książki ukazywały się w znacznej mierze własnym sumptem, a 'fachowa' opieka w postaci redakcji i korekty jaką wydawnictwo powinno zapewnić, sprowadzało się tutaj jak sądzę do minimum ze względu na zminimalizowanie kosztów najbardziej jak się da. Niestety w chwili obecnej zdarza się to wielu wydawnictwom i nawet te najbardziej szanowane nie unikają oszczędności, a tym samym wpadek, a co dopiero mali wydawcy.
OdpowiedzUsuńDokładnie zgadzam się z tym, że tematyka książek autora jest ważna. Co do wydawnictwa, to nie chcę brać udziału w ogólnej nagonce na konkretne wydawnictwo, nie takie były moje intencje. Wyobrażam sobie natomiast, że korekta i redakcja to podstawowe obowiązki wydawcy, chociażby dlatego, by sobie nie strzelić w kolano...
UsuńHm, czasem takie niewielkie objętościowo książki mogą przekazać więcej niż jakieś grube tomisko. Po książkę kiedyś sięgnę, bo interesują mnie pozycje o trudnych tematach, a ta z pewnością do takich należy.
OdpowiedzUsuń